Jak ograniczyłem spożycie mięsa

Miło Cię widzieć na blogu govege! Szukasz przepisów diety roślinnej? Świetnie się składa, bo ten blog powstał w celu ułatwienia rozpoczęcia przygody z potrawami, które nie zawierają mięsa i/lub (potrzebne skreślić) produktów pochodzenia zwierzęcego. Znajdziesz tu gotowe przepisy, ale także porady, jakie zmienniki roślinne pozwolą Ci na jedzenie potraw, które już znasz. Chociaż bez mięsa.
Od rzucenia papierosów do rzucenia mięsa
Chociaż nie jem mięsa już od ponad 5 lat to doskonale pamiętam proces przechodzenia na dietę roślinną. Decyzja zapadła właściwie z dnia na dzień. Dwa tygodnie wcześniej rzuciłem palenie i stwierdziłem, że tak dobrze mi idzie, że mam psychiczną siłę, żeby rzucić też mięso.
Nie była to decyzja „z czapy”. Wcześniej już wielokrotnie myślałem o przejściu na weganizm, ale trudno mi było wyobrazić sobie obiad bez „porcji białka” czy kanapki bez plastra szynki albo sera. Nie doszłoby do tego, gdyby nie znajomi, którzy sami od dłuższego czasu nie jedli mięsa i zawsze goszcząc mnie serwowali jakieś wege pyszności.
Z ich ust nigdy nie padły słowa, które mogłyby zabrzmieć, jak namawianie do niejedzenia mięsa. Nigdy. Przemówili najbardziej uniwersalnym i przekonującym językiem na świecie, z którym nie ma dyskusji – dobrym smakiem.
Wiem. Nie brzmi to górnolotnie. Chciałbym napisać, że przestałem jeść mięso, bo nie daję zgody na to, jak traktowane są zwierzęta w procesie produkcji mięsa. I jest to prawda. Właśnie dlatego chciałem zostać weganinem, tylko same myśli nie wystarczyły, żeby od planów przejść do czynów.
Prawda jest taka, że po prostu lubię jeść. Lubię jeść smacznie i do syta. To jest coś co sprawia, że jestem szczęśliwy. Kiedy przez dłuższy czas nie jem, robię się rozdrażniony i dosłownie nie do zniesienia. Sam siebie nie mogę znieść. Jeżeli chcesz wiedzieć, co robię z pieniędzmi to odpowiem szybko – przeżeram. Bo jedzenie to jedyna rzecz, na którą nigdy nie żałuję pieniędzy.
Odwyk
Początek był, jak porwanie się z motyką na słońce. Zero wiedzy o diecie roślinnej. Znajomość potraw ograniczona do menu z „chińczyka” (ryż z warzywami i tofu). Dobrze, że decyzja nie padła od razu na weganizm, tylko na flexitarianizm – czyli wyeliminowanie z diety, tylko części produktów. W moim przypadku było to ograniczenie mięsa ze zwierząt lądowych, a więc w dalszym ciągu jadłem nabiał i owoce morza – chodziło oczywiście o zminimalizowanie szoku dla organizmu po odstawieniu mięsa.
Pierwsze trzy miesiące były jak odwyk
Hub
Większość „roślinnych” blogerek, mówi, jak świetnie i lekko się czują będąc na diecie wege. W moim przypadku było wręcz przeciwnie. Pierwsze trzy miesiące były jak odwyk. Totalny spadek energii. Ciągłe poczucie głodu i nieprzerwane rozdrażnienie. Czy powiedziałem, że zdrowe odżywianie jest dla mnie ważne? Nie. Ja lubię jeść, a nie zdrowo jeść. Ma być po prostu smacznie, nie zważając na koszty #frytki_z_maca
Więc tak. To była katorga. Nie poświęcałem wystarczająco czasu na poznanie nowej diety ani szukanie inspiracji na potrawy. Ostatecznie praktycznie dzień w dzień na śniadanie jadłem gotowane jajka albo jajecznice, na obiad ziemniaczki ze „sznyclem” wege ze sklepu a na kolację kanapki z serem i ketchupem. W ogóle duża część mojej diety to były gotowe zamienniki mięsnych składników a wtedy wybór takich produktów był praktycznie zerowy. Nie to co dzisiaj. Całe lodówki produktów roślinnych!
Jeżeli jesteś teraz na początku swojej drogi z ograniczaniem produktów zwierzęcych to nie popełniaj tego błędu. Zresztą już jesteś w lepszej sytuacji, bo jesteś na tym blogu.
Od flexi do vegan keto
Chociaż pierwsze kroki były skromne i zdecydowanie nieusłane różami to z czasem wyeliminowałem nabiał i produkty pochodzenia zwierzęcego. Jadłem nadal ryby i owoce morza, ale przyszedł czas kiedy poczułem, że ich też nie powinienem jeść. Triggerem był serial na popularnej platformie streamingowej, który skłonił mnie do dalszego researchu, skąd biorą się owoce morze na naszych stołach. Zdziwiło mnie to, że ich życie często nie różni się wiele od życia bydła czy drobiu. Praktycznie wszystko jest hodowane na przemysłową skalę, trzymane w skandalicznych warunkach.
Powolna ewolucja objęła też moje podejście do zbilansowanego odżywania. Chciałem sprawdzić, czy jedzenie faktycznie ma wpływ na samopoczucie i efektywność. I zgadnij, co? Okazało się, że ma! Ale nie o tym, ma być ten blog. Ten blog ma być o pysznym jedzeniu, a czy będziesz w stanie utrzymać umiar w jego jedzeniu to zależy już tylko od Ciebie. Ale ułatwię Ci to i przy każdym dodanym przepisie znajdziesz informacje o wartościach odżywczych i kaloryczności. Możesz z nich skorzystać, albo po prostu jeść pyszne rzeczy.
Kilka miesięcy temu przyszedł w końcu czas na rezygnację z ostatniego składnika w diecie, czyli węglowodanów. To był też moment, kiedy nie tylko chciałem jeść „zbilansowanie”, co ułatwiała mi aplikacja generująca jadłospisy, ale też prowadzić zdrowy tryb życia. Żarcie „jakby jutra miało nie być”, nie pozostało bez wpływu na moje ciało. I to pomimo mojej bardzo dobrej przemiany materii.
Tą ostatnią zmianę przeprowadziłem jednak w zupełnie innym stylu niż poprzednie. Nic nie zostawiłem przypadkowi ani maksymie „jakoś to będzie”. Kolega już od kilku miesięcy zachwalał dietę ketogeniczną, jest praktycznie jej ambasadorem. Na diecie roślinnej nie jest łatwo ograniczyć węglowodany, więc koszty wypróbowania tej diety wydawały mi się wyższe niż potencjalne zyski. Ta ocena zmieniła się jednak diametralnie, kiedy dwójka kolejnych znajomych potwierdziła, że zamieniając cukry na tłuszcze czuli się lepiej i chudli folgując sobie.
Czego oczekiwać po tym blogu
Nie chciałbym, żeby ten blog był manifestacją jakichś określonych żywieniowych poglądów. Żeby epatował, co powinno a czego nie powinno się jeść. Chciałbym, żeby był kołem ratunkowym, ściągą, drogowskazem. Źródłem inspiracji. Źródłem informacji, jak zaspokoić głód na określone smaki.
Sam dorastałem w domu, w którym panowała zasada „mięso zjedz, ziemniaki zostaw”. Lubię wracać do tych smaków i odtwarzać je w wegańskiej a ostatnio dodatkowo niskowęglowodanowej odsłonie. Na tym blogu chciałbym dzielić się tym, jak wracać do znanych smaków, ale też pokazywać pomysły zaczerpnięte z innych kuchni. Prezentowane przepisy będą łączyć wegetarian, wegan i ketogeników ograniczających mięso.
Zapraszam na wspólną kulinarną podróż.